Co mam Wam napisać. Spieprzyło się wszystko, w co wierzyłam, w co wkładałam serce. Zostałam sama. Teoretycznie pierwszy raz, ale czuję się jakby to był kolejny. Bo w sumie jest. Kolejny raz ludzie, których kochałam odeszli. Aisha, Julia, a teraz i Maciek.
Tak ma być lepiej. Może tak. Może na dłuższą metę. Ale obecnie to krzywdzi. Ból? Radzę sobie. Odpycham go. Stwierdzam, że sobie może istnieć na granicy świadomości, gdzie nie robi aż takich dużych szkód. Gorzej z brakiem. Brakiem osoby, której ufałam, którą kochałam, przy której czułam się dobrze. Nie, źle. Tak jest nadal. Tylko że teraz nie mogę sobie pozwolić na okazywanie tego. Muszę się nauczyć to tłumić w sobie. Żyć z tym. Znowu żyję, jakbym nie żyła. Kolory zniknęły. Zniknęła cała radość, oprócz czystego spontana. Jutro do szkoły. Trzeba opanować łzy i smutek. Trzeba nauczyć się z tym żyć. Najtrudniej mi będzie znowu na niego spojrzeć. Spojrzeć i nie przypomnieć sobie znowu tych wspaniałych chwil. Tego bezpieczeństwa. Tych pocałunków. Tej radości. Ale nie mogę. Muszę odrzucić jedną z najwspanialszych części mojego życia. Może nie powinnam. ale nie potrafię inaczej, jak spróbować o tym zapomnieć. Przynajmniej na razie. Może kiedyś będzie lepiej.
Mamy być przyjaciółmi. Pytanie, czy ja potrafię. Kocham go. I nie wiem, czy dam radę być tylko przyjaciółką. Wybaczyć już mu wybaczyłam. Nie potrafię inaczej.
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje
Kor 13 5b-8aZ moją miłością jest tak samo. Nie potrafię się na niego złościć. Wszystko wyjaśnił. Kocham go i kochać będę. Może kiedyś się poukłada. Kiedyś. Na razie muszę się nauczyć znowu żyć sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz