Hejka
Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie, ile osób chce, abym coś zrobiła. Nakładają mi na barki coraz to nowe ciężary i chcą abym je wszystkie udźwignęła.
Nie rozumiecie? Już tłumaczę. W szkole konkursy. Obecnie czeka mnie pokonanie konkursu z polskiego-historii. Musze napisać fragment pamiętnika człowieka na uchodźstwie. Temat nawet fajny, tylko jeden problem. Ja nie lubię historii. ani przed, ani po pierwszej wojnie światowej. Do tego teatrzyk. Gram rolę Alberta Einsteina. Niby fajnie super, ale jednak trzeba się pouczyć. Na to jeszcze dochodzi klasa sportowa - treningi, mecze itd. Nie wspominając tutaj o normalnej nauce.
Potem na horyzoncie obowiązków pojawia się dom. Taty nie ma. Niby jedna osoba mniej do sprzątania za nią, ale też jedna osoba mniej do ogólnych porządków. Robienie obiadów, troszczenie się, aby jakoś tu wyglądało. Przekazywanie informacji, jeżeli ktoś się mija. Drobne prace ręczne, pomoc siostrze i mamie.
Dalej jeszcze pojawia się mój chłopak. Spotkania z nim. Nie mówię że nie jest tego wart, albo że mi to przeszkadza, po protu ujmuję go teraz w hierarchii. Rozmawiam z nim prawie cały czas. To też czas i obowiązek. Być z kimś w związku.
Na samiusieńkim końcu pojawiam się ja. Moje potrzeby, chęci. To co bym chciała zrobić, jaka być, jak chcę sobie o wszystko poukładać. Jestem najmniej istotna w tej hierarchii.
Każdą z tych kategorii mogłabym jeszcze rozbudować.I to naprawdę dobrze, ale nie będę was zamęczać.
Już kilka razy miałam problem się podnieść. Tu coś zawalę, tam coś nie wyjdzie. Ale też się zastanawiam, jak ma to wszystko wychodzić? Przy takiej ilości, moim wieku i po prostu mnie? Nie potrafię tego ogarnąć. I może tu jest problem. Może dlatego moje życie cegiełka po cegiełce się zaczyna walić. Tu upadają spotkania z chłopakiem, tu mecze i drużyna. Może w tym tkwi problem? Za dużo tego.
Zostawiam Was z moimi przemyśleniami. Jeśli macie pomysł jak to rozwiązać, albo widzicie jakiś błąd w moim rozumowaniu, napiszcie.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz