Mam dość. I nie wiem dlaczego. Teoretycznie się nie przemęczam, nic takiego. No chyba, że przemęczam się przez to, że mam dobry humor. Ale jednak mam dość. Bo taki jest dzień? Pochmurny, szary... Nie mam pojęcia. Teoretycznie wczoraj nic specjalnego, dzisiaj też nie. Do szkoły nie poszłam, bo załatwiałam pracę magisterską mamy (musiałam iść po wydruk). A jutro mnie czeka to samo. Na szczęście mam na 9, ale jak się uprę, to po prostu nie pójdę na wf.
Jutro też przyjeżdża Julka. I jeszcze trzeba zawieźć jakiejś pani rzeczy dla ojca, żeby pojechały do Niemiec. Zapowiada się ciekawy dzień... Jazda po pracę, walka o 6 z muzyki, odebranie Julii i te rzeczy.... Znając świat jeszcze coś dojdzie. Taaa... To będzie bardzo milusi i lekki dzień...
Jeszcze walczę z PowerPointem. Robię prezentację na zakończenie obowiązkowego projektu z WOS'u. I mam jej serdecznie dość. Mam połowę, nie mówiąc o tym, że jeszcze kolejną sobie dorobię. Filmiki, tła, zdjęcia, tekst... Pewnie jeszcze by trzeba zrobić przejścia i efekty wizualne. Potem to wysłać do pani, a i tak nie wiadomo, czy wszystko się otworzy na szkolnym kompie. Mam to wysłać teoretycznie do niedzieli, ale lepiej, żebym już to w piątek - sobotę miała gotowe, bo jak poprawki czy coś, to też muszę mieć czas. Grrrr... Jeżeli nie stracę cierpliwości to będzie cud.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz