Tytułem tego posta jest "dzień pełen emocji". Dokładnie tak wyglądał mój wczorajszy godzinowo, ale dzisiejszy odczuciowo dzień.
Wstałam grzecznie o 9. Godzinkę się rozbudzałam, a potem z babcią na spacerek. Ponieważ były dni otwarte w szkole muzycznej pojechałam tam, aby zobaczyć się z dawnymi nauczycielami i trochę rozerwać. Zabawa była przednia. Wróciła do domu i zaczęłam się przygotowywać na oazę. Spotkanie ogólne miał ksiądz, ale takie głębokie. Już dawno takiego spotkania nie przeżyłam. Było ono o Duchu Świętym. Następnie spotkanie grupowe, również o tym temacie. Tuż po oazie sprężyłam się aby zdążyć na spotkanie z dziewczynami z drużyny w herbaciarni.
Było tam zarąbiście. Pomimo, że dwie dziewczyny się wykruszyły i została nas tylko trójka. Bania była na całego. Szisza i mate IQ oraz nasza trójka to była niebezpieczna mieszanka. Co myśmy tam robiły... sweet focie, tańce, a Ewe jeszcze fikołki ;D Zabawa na całego. Strasznie się ciesze że tam z nimi byłam. To było coś wspaniałego.
Prosto z herbaciarni pojechałam na czuwanie do parafii, w której uczęszczam na oazę. Była to kolejna genialna decyzja tego dnia. Bardzo się cieszę, że tam dotarłam. Trzy godziny modlitwy i czwarta godzina mszy. Pewnie dla nie których z was było by to nudne. Tyle siedzieć w ławce i klęczeć i się modlić... Ale to nie do końca tak wyglądało. Na początku były świadectwa i konferencja. Potem trochę śpiewów i modlitwa. Najbardziej jednak przeżyłam adorację. Autentycznie się na niej poryczałam. Powiedziałam wtedy wszystko, co mi leżało na sercu. Niczego nie ukrywałam. Nie było po co. Klęczałam i płakałam. Nareszcie sobie na to pozwoliłam. W trakcie tej modlitwy przedstawiłam również mój problem. I otrzymałam odpowiedź. Ba! Otrzymałam również niesamowitą pomoc. Słowa, które nie wiedziałam jak ułożyć same zaczęły się formować. Ja je tylko przelewałam na papier. Pod ekoniec mszy w trakcie uwielbienia rozpierała mnie energia. Pomimo tego że byłam padnięta energia we mnie buzowała. Śpiewałam i śpiewałam, czego efektem jest to, że teraz prawie straciłam głos. Ale nie szkodzi. Za tamte chwile oddałabym naprawdę dużo. Obecnie już leże łóżku i myślę o spaniu. Dzisiejszy dzień mnie wykończył...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz