piątek, 31 maja 2013
(Nie) bezpieczna
Mam ostatnio okropne wrażenie. Że nie jestem bezpieczna. Nie potrafię się uspokoić i wyciszyć. Co chwilę coś mnie rozprasza. Nie czuję wewnętrznego spokoju. Mam przemożną ochotę rzucić się w ramiona istoty bezosobowej. Nie chodzi tu o to, że coś kiedyś było. Chodzi o to, że przy niej czuję się bezpiecznie. Jak przy przyjacielu. Który nie zawsze mnie zrozumie, ale akceptuje i samym faktem, że jest wspiera. Nie chcę przez to też umniejszać roli innych moich przyjaciół. Bo oni też są bardzo, ale to bardzo dla mnie ważni. Ale niestety tylko przy istocie bezosobowej czuję się tak bezpiecznie. Tak spokojnie. Szkoda tylko, że ten spokój czuję rzadko, a ostatnio wcale. Chciałabym nawet powiedzieć, że rzucić się w ramiona owej osoby i zacząć płakać. Bo nie mogę sobie na to pozwolić. Nie mogę pozwolić na to, aby ktoś zobaczył moją słabość. Mój ból. Wszystko znowu w sobie tłamszę i duszę. Ciągle tylko słowa. A one nie są niczym. Mimo, że je wypowiadamy, nie znaczą nic. Więcej znaczą czyny. Samo przytulenie znaczy więcej niż słowa "przykro mi", więcej niż słowa "będzie dobrze". Sam uśmiech znaczy więcej niż "hej", niż "mam dobry dzień", niż "uśmiechnij się". A to przecież tylko gest. Jeden, a wyraża biliony więcej niż słowa. Szkoda jedynie, że mamy teraz erę słów, a nie czynów.
Nareszcie po spotkaniu... :)
Spotkałam się z istotą bezosobową. Tyle czasu... Ale nareszcie. Trochę w biegu, bo co chwilę gdzieś, ale to było dobre. I potrzebne. Wydaje mi się nawet, że takiego spotkania mi brakowało. Nie że siedzimy na miejscu, ale właśnie się poruszamy. Bo w miejscu bym nie wytrzymała.
Nie powiem, że to było dla mnie łatwe spotkanie. A wręcz przeciwnie. Cholernie trudne. Dużo razy musiałam się opanować. Żeby po prostu nie położyć głowy na piersi tej istoty i nie poczuć się bezpiecznie. Albo żeby nie złapać jej za rękę. Ale dałam radę. Jesteśmy przyjaciółmi. I na razie tyle. I niech tak będzie. Ostatnia rozmowa z menszem i ogółem moje przemyślenia sprawiły, że stwierdziłam, że wolę abyśmy byli przyjaciółmi. Wolę sobie odpuścić i dalej "być" z ową istotą, niż dalej to drążyć i ją stracić. Może kiedyś coś wyjdzie. A dzisiejsze spotkanie było fajne. Po raz pierwszy byłam w pewnym mieście. Które owa osoba zna, więc mnie oprowadzała trochę :D Przy okazji poszliśmy do sklepu z herbatą i kupiłam sobie cztery torebki prawdziwej herbaty :)
Jutro mają przyjechać goście, więc trzeba ogarnąć dom... :/ Szczerze? Nie chce mi się.... I to totalnie. No ale gdyby jeszcze kogoś obchodziły moje chęci....
Nie powiem, że to było dla mnie łatwe spotkanie. A wręcz przeciwnie. Cholernie trudne. Dużo razy musiałam się opanować. Żeby po prostu nie położyć głowy na piersi tej istoty i nie poczuć się bezpiecznie. Albo żeby nie złapać jej za rękę. Ale dałam radę. Jesteśmy przyjaciółmi. I na razie tyle. I niech tak będzie. Ostatnia rozmowa z menszem i ogółem moje przemyślenia sprawiły, że stwierdziłam, że wolę abyśmy byli przyjaciółmi. Wolę sobie odpuścić i dalej "być" z ową istotą, niż dalej to drążyć i ją stracić. Może kiedyś coś wyjdzie. A dzisiejsze spotkanie było fajne. Po raz pierwszy byłam w pewnym mieście. Które owa osoba zna, więc mnie oprowadzała trochę :D Przy okazji poszliśmy do sklepu z herbatą i kupiłam sobie cztery torebki prawdziwej herbaty :)
Jutro mają przyjechać goście, więc trzeba ogarnąć dom... :/ Szczerze? Nie chce mi się.... I to totalnie. No ale gdyby jeszcze kogoś obchodziły moje chęci....
czwartek, 30 maja 2013
Egoizm
Jest ranek, a jedna myśl mi nie daje spokoju. Istota bezosobowa stwierdziła, że jestem egoistką. Ale czy i ona nie jest. Czekam na spotkanie z tą istotą kolejny tydzień. Kolejny tydzień bólu. Bo chcę coś skończyć, ale nie mogę. A to, że jest ta historia niezakończona dręczy mnie. Ale czuję się, tak jakby tą istotę to nie obchodziło. Ba! Wydaje mi się, że ona przede mną ucieka. Znajduje wymówki. Ale to może tylko moje odczucia. I ta istota chyba nie rozumie, ile mi bólu sprawia. Bo nie mogę skończyć tego, co mnie dręczy. Bo ona nie chce się spotkać. I to ja mam być egoistką, bo nalegam na spotkanie. A owa istota bezosobowa nie jest? Nie chce się spotkać. Zamiast poświęcić mi aż godzinkę-półtorej czasu i wreszcie to wyjaśnić tak, abym mogła zamknąć rozdział, ona ucieka. Sprawia mi ciągle dodatkowy ból.
Tak naprawdę, to wczoraj przez tę istotę bezosobową miałam doła. Ale ową istotę to pewnie nawet nie interesuje. Nie powiem, że nie jestem teraz rozgoryczona. Bo jestem. Ludzie nazywają mnie egoistką, nie mając pojęcia co robię. Prawie mnie nie znając. A sami zachowują się jak egoiści.
Jeszcze jedna myśl mi wpadła do głowy. Kiedy owa istota kończyła to co między nami było, powiedziała, że woli to skończyć teraz i mieć ze mną kontakt, niż później i tego kontaktu nie mieć. Że skończy to teraz, ale nadal będziemy normalnie obok siebie funkcjonować, a nie się nienawidzić. I właśnie widać, jak funkcjonujemy. Ona ucieka przede mną. I ja miałam ją nienawidzić i uciekać przed nią. A owa istota robi to samo. Chyba mała zamiana ról.
Tak naprawdę, to wczoraj przez tę istotę bezosobową miałam doła. Ale ową istotę to pewnie nawet nie interesuje. Nie powiem, że nie jestem teraz rozgoryczona. Bo jestem. Ludzie nazywają mnie egoistką, nie mając pojęcia co robię. Prawie mnie nie znając. A sami zachowują się jak egoiści.
Jeszcze jedna myśl mi wpadła do głowy. Kiedy owa istota kończyła to co między nami było, powiedziała, że woli to skończyć teraz i mieć ze mną kontakt, niż później i tego kontaktu nie mieć. Że skończy to teraz, ale nadal będziemy normalnie obok siebie funkcjonować, a nie się nienawidzić. I właśnie widać, jak funkcjonujemy. Ona ucieka przede mną. I ja miałam ją nienawidzić i uciekać przed nią. A owa istota robi to samo. Chyba mała zamiana ról.
środa, 29 maja 2013
Za dużo
Chcę napisać wiele, lecz nie napiszę nic. Za dużo słów, za dużo obrazów. Za dużo myśli, wspomnień i marzeń. Za dużo wszystkiego. Za dużo spraw, za dużo zadań. Za dużo chwil minionych i niespełnionych. Za dużo mnie i mojej psychiki. Chciałabym się odłączyć. Na jakiś dzień, dwa. Nie myśleć, nie działać nie funkcjonować. Wreszcie nie być przytłoczoną. Jedyna myśl, która nie daje mi spokoju. Nikt nie może mnie skrzywdzić bardziej, niż ja sama. Chodzi mi o psychikę. Nie chcę tu zbytnio się rozpisywać. Wiele moich myśli łączy się z istotą bezosobową. Więc rozpisywać się nie będę.
Prezentacja i odebrać Julkę. A potem spać. Humor znowu denny. I żebym to ja wiedziała czemu... :/
Prezentacja i odebrać Julkę. A potem spać. Humor znowu denny. I żebym to ja wiedziała czemu... :/
wtorek, 28 maja 2013
Dosyć...
Mam dość. I nie wiem dlaczego. Teoretycznie się nie przemęczam, nic takiego. No chyba, że przemęczam się przez to, że mam dobry humor. Ale jednak mam dość. Bo taki jest dzień? Pochmurny, szary... Nie mam pojęcia. Teoretycznie wczoraj nic specjalnego, dzisiaj też nie. Do szkoły nie poszłam, bo załatwiałam pracę magisterską mamy (musiałam iść po wydruk). A jutro mnie czeka to samo. Na szczęście mam na 9, ale jak się uprę, to po prostu nie pójdę na wf.
Jutro też przyjeżdża Julka. I jeszcze trzeba zawieźć jakiejś pani rzeczy dla ojca, żeby pojechały do Niemiec. Zapowiada się ciekawy dzień... Jazda po pracę, walka o 6 z muzyki, odebranie Julii i te rzeczy.... Znając świat jeszcze coś dojdzie. Taaa... To będzie bardzo milusi i lekki dzień...
Jeszcze walczę z PowerPointem. Robię prezentację na zakończenie obowiązkowego projektu z WOS'u. I mam jej serdecznie dość. Mam połowę, nie mówiąc o tym, że jeszcze kolejną sobie dorobię. Filmiki, tła, zdjęcia, tekst... Pewnie jeszcze by trzeba zrobić przejścia i efekty wizualne. Potem to wysłać do pani, a i tak nie wiadomo, czy wszystko się otworzy na szkolnym kompie. Mam to wysłać teoretycznie do niedzieli, ale lepiej, żebym już to w piątek - sobotę miała gotowe, bo jak poprawki czy coś, to też muszę mieć czas. Grrrr... Jeżeli nie stracę cierpliwości to będzie cud.
Jutro też przyjeżdża Julka. I jeszcze trzeba zawieźć jakiejś pani rzeczy dla ojca, żeby pojechały do Niemiec. Zapowiada się ciekawy dzień... Jazda po pracę, walka o 6 z muzyki, odebranie Julii i te rzeczy.... Znając świat jeszcze coś dojdzie. Taaa... To będzie bardzo milusi i lekki dzień...
Jeszcze walczę z PowerPointem. Robię prezentację na zakończenie obowiązkowego projektu z WOS'u. I mam jej serdecznie dość. Mam połowę, nie mówiąc o tym, że jeszcze kolejną sobie dorobię. Filmiki, tła, zdjęcia, tekst... Pewnie jeszcze by trzeba zrobić przejścia i efekty wizualne. Potem to wysłać do pani, a i tak nie wiadomo, czy wszystko się otworzy na szkolnym kompie. Mam to wysłać teoretycznie do niedzieli, ale lepiej, żebym już to w piątek - sobotę miała gotowe, bo jak poprawki czy coś, to też muszę mieć czas. Grrrr... Jeżeli nie stracę cierpliwości to będzie cud.
niedziela, 26 maja 2013
Dzień matki
Dzień matki bez matki.... :( Ma dzień... No ale jeszcze będzie.
Dzień.... Lenienia się w trzy i trochę! spałam do 10.30, wstałam wykąpałam się i znowu poszłam pod kołdrę... Tym razem przed tv i tam spędziłam tam czas do 15... Potem trzeba się było ogarnąć :/ I dom też... Ale dałam radę. W ramach porządków spotkałam się jeszcze z menszem :D Wycieczka poznawcza po realu i okolicach Goethego :) A potem jeszcze lody.... :D Z biedronki! Było... Ach..! Dzięki menszu ;* Za wszystko.... :*
Teraz na Mszę, a potem za lekcję. Pffff... jeszcze jak by mi się za to ostatnie chciało wziąć...
Tak uzupełniając, to na mszy było... Zarąbiście! Śpiewałam sobie w chórku piosenki oazowe, trochę się przez to pogryzłam z sisterkiem, ale jest ok :)
Dzień.... Lenienia się w trzy i trochę! spałam do 10.30, wstałam wykąpałam się i znowu poszłam pod kołdrę... Tym razem przed tv i tam spędziłam tam czas do 15... Potem trzeba się było ogarnąć :/ I dom też... Ale dałam radę. W ramach porządków spotkałam się jeszcze z menszem :D Wycieczka poznawcza po realu i okolicach Goethego :) A potem jeszcze lody.... :D Z biedronki! Było... Ach..! Dzięki menszu ;* Za wszystko.... :*
Teraz na Mszę, a potem za lekcję. Pffff... jeszcze jak by mi się za to ostatnie chciało wziąć...
Tak uzupełniając, to na mszy było... Zarąbiście! Śpiewałam sobie w chórku piosenki oazowe, trochę się przez to pogryzłam z sisterkiem, ale jest ok :)
sobota, 25 maja 2013
Babski dzień
Jupi! Dzień był zarąbisty. Wyspałam się. Nareszcie. :D Przygotowałam prościutki i szybki obiad i pojechałam :) Byłam razem z mamą i Bejbikiem na wycieczce w Bystrej. Leży tam w szpitalu nasza babcia, która ma dzisiaj urodziny, więc pojechałyśmy z tortem. Posiedziałyśmy, powygłupiałyśmy się (rozwalanie się w cudzym łóżku jest.... Ach..!) Nażarłam się tam słodkiego jak rzadko :D Półtorej kawałka super słodkiego tortu, dwa kawałki makowca... Gdy wychodziłyśmy od babci zrobiłam sobie z sisterkiem sesję fotograficzną (zdjęcie załączam). Później pojechałyśmy na frytki (kolejne kalorie!) i kolejną sesję w parku. Później droga do domu, w ciągu której się znowu wygłupiałyśmy :D
Teraz trochę zmęczona ale za to wyluzowana i szczęśliwa :) Zero facetów, zero powagi, zero zmartwień. Tego mi było trzeba!
Teraz trochę zmęczona ale za to wyluzowana i szczęśliwa :) Zero facetów, zero powagi, zero zmartwień. Tego mi było trzeba!
piątek, 24 maja 2013
Pusta skorupa
Koniec. Koniec pisania i myślenia o nim. Wszystkie uczucia są zamknięte pod kluczem. I to naprawdę dobrze. Owszem, niekiedy są przebłyski. Ale to przebłyski. Tak to tylko obojętność. Trzeba zacząć żyć starym rytmem życia, nie rządzonym przez miłość. Mam jedynie jeszcze kilka pytań, ale to najpierw musimy się spotkać. Ale przy obecnym stanie mam naprawdę dużo cierpliwości.
W szkole nic ciekawego. Z takich co bardziej interesujących wydarzeń, to dowiedziałam się, że w środę przyjedzie być może moja kuzynka. Byłoby super.
W szkole nic ciekawego. Z takich co bardziej interesujących wydarzeń, to dowiedziałam się, że w środę przyjedzie być może moja kuzynka. Byłoby super.
czwartek, 23 maja 2013
;'(
Humor totalnie zły. To jeszcze pewnie po wczoraj. Istota bezosobowa napisała, że jestem egoistką. Nie wprost, ale ogólny kontekst tak wyglądał. To boli. Cholernie. Kolejna osoba. Nie wiem, czy napisała bo tak myśli, czy dlatego, że miała taki dzień. A może jedno i drugie? Przeżyłam przez to totalną załamkę. Miałam ochotę ryczeć, drzeć się i zniknąć. Nie istnieć. Wreszcie mieć święty spokój. Dzisiaj w szkole podobnie. Tyle, że zamiast tych trzech rzeczy po prostu miałam doła, przeplatanego z czarnym humorem. No ale dałam radę.
Dzisiaj po szkole? Mam dość. W dwie strony piechotą, pięć minut w domu i dalej. Z mamą do urzędu, potem po oc do auta, na zakupy i po ramki do tablic. A to wszystko na jednej kromce chleba ze szkoły. Nogi mi do tyłka włażą. Mam po prostu dość. Jestem znowu zmęczona. Jedyny taki totalny pozytyw, to że złapałam w pewnym momencie wspólny język z mamą i się powygłupiałyśmy, pożartowałyśmy. :) Jak rzadko kiedy. Ale teraz humor nadal nijaki. Znowu się czuję, jakby grunt usuwał mi się spod nóg. Dzisiaj w szkole chciałam jedynie, aby bezosobowa forma się pojawiła. Przytuliła mnie. Nie mówiła nic. Tylko przytuliła i była. Agnieszka stwierdziła, że nie powinnam tak myśleć. Bo ona w tym momencie nie powinna być dla mnie oparciem. Bo się jeszcze bardziej nakręcam. Nie wiem... Lampka wina to chyba dobra alternatywa...
Dzisiaj po szkole? Mam dość. W dwie strony piechotą, pięć minut w domu i dalej. Z mamą do urzędu, potem po oc do auta, na zakupy i po ramki do tablic. A to wszystko na jednej kromce chleba ze szkoły. Nogi mi do tyłka włażą. Mam po prostu dość. Jestem znowu zmęczona. Jedyny taki totalny pozytyw, to że złapałam w pewnym momencie wspólny język z mamą i się powygłupiałyśmy, pożartowałyśmy. :) Jak rzadko kiedy. Ale teraz humor nadal nijaki. Znowu się czuję, jakby grunt usuwał mi się spod nóg. Dzisiaj w szkole chciałam jedynie, aby bezosobowa forma się pojawiła. Przytuliła mnie. Nie mówiła nic. Tylko przytuliła i była. Agnieszka stwierdziła, że nie powinnam tak myśleć. Bo ona w tym momencie nie powinna być dla mnie oparciem. Bo się jeszcze bardziej nakręcam. Nie wiem... Lampka wina to chyba dobra alternatywa...
środa, 22 maja 2013
O.o
O dziwo wszystko było dzisiaj dobrze.... Naprawdę o dziwo. W szkole jak najbardziej ok. Kostka nawet nie bolała. Normalnie na wf ćwiczyłam, a potem jeszcze zostałam na treningu. Jedyne co mi nie wyszło to bana. Pojechała o 3 minuty za wcześnie przez co pedałowałam pieszo i się spóźniłam. No ale... dało radę.
Teraz się trochę pouczyć, ogarnąć i tyle. Jestem po tym treningu padnięta. Godzina grania dwa na dwa na całym boisku. Ale warto było. :)
Teraz się trochę pouczyć, ogarnąć i tyle. Jestem po tym treningu padnięta. Godzina grania dwa na dwa na całym boisku. Ale warto było. :)
wtorek, 21 maja 2013
Ból i trudna rozmowa
Kostka nadal boli. Jak cholera. Jeszcze dzisiaj grałam w siatę. Oczywiście bardzo łagodnie, ponieważ prawie że nie biegałam. Jedynie sobie odbijałam z dziewczynami na dworze. No ale kostek boli.
Dzień w szkole znowu zakręcony. Sprawdzian z niemca, prawie połowę odpisałam od koleżanki i tą samą prawie połowę dałam innej kumpeli. No ale poszło. Polak spoko. Na wf nie miałam ćwiczyć choć ćwiczyłam, ale to tam... :D Potem rela, na której sobie czytałam ebooka w najlepsze. Oczywiście potem miała być chemia... ale była godzina wychowawcza. Zamiast następnej reli wyszło, że miałam chemię. Dokładniej lekcję pokazową. Na szczęście upiekło mi się i nie musiałam iść robić doświadczenia, więc luz. Wróciłam do domu.. nie wiem jakim cudem. Kostka miała mnie dość i vice versa.
Wczoraj rozmawiałam z Rafałem. Wyszło że jestem totalną egoistką. Bo kocham, nie chcę tego zmieniać i to powiedziałam. Bo go ranię tym, że mi nie może dać tego, czego potrzebuję. Zgadzam się, jestem egoistką. Ale nie potrafię inaczej! Przestanę, gdy usłyszę słowa "Nie kocham Cię". Ale to szczerze wypowiedziane. Prosto w oczy. Nie potrafię inaczej. Więc jestem egoistką, zapatrzoną w swoje uczucia.
Trochę porządków w domu, teraz "obiadek" i tyle. Jedynie jeden fragment mi chodzi po głowie:
Dzień w szkole znowu zakręcony. Sprawdzian z niemca, prawie połowę odpisałam od koleżanki i tą samą prawie połowę dałam innej kumpeli. No ale poszło. Polak spoko. Na wf nie miałam ćwiczyć choć ćwiczyłam, ale to tam... :D Potem rela, na której sobie czytałam ebooka w najlepsze. Oczywiście potem miała być chemia... ale była godzina wychowawcza. Zamiast następnej reli wyszło, że miałam chemię. Dokładniej lekcję pokazową. Na szczęście upiekło mi się i nie musiałam iść robić doświadczenia, więc luz. Wróciłam do domu.. nie wiem jakim cudem. Kostka miała mnie dość i vice versa.
Wczoraj rozmawiałam z Rafałem. Wyszło że jestem totalną egoistką. Bo kocham, nie chcę tego zmieniać i to powiedziałam. Bo go ranię tym, że mi nie może dać tego, czego potrzebuję. Zgadzam się, jestem egoistką. Ale nie potrafię inaczej! Przestanę, gdy usłyszę słowa "Nie kocham Cię". Ale to szczerze wypowiedziane. Prosto w oczy. Nie potrafię inaczej. Więc jestem egoistką, zapatrzoną w swoje uczucia.
Trochę porządków w domu, teraz "obiadek" i tyle. Jedynie jeden fragment mi chodzi po głowie:
Nie ma Cię, gdy moje życie spada w dół i
Nie ma Cię, gdy wszystko łamie się na pół
Ale kocham Cię, kocham, wciąż Cię kocham ku**a
I nie znam już innych słów, to jest zbyt trudne.
poniedziałek, 20 maja 2013
Jeden z cudownie najgorszych dni
Ała. Boli mnie wszystko. I to nie dlatego, że ćwiczyłam na wf, ale dlatego że sama sobie robię krzywdę. Wczoraj dobie zrobiłam ranę na lewym kciuku (niespecjalnie!) - dosłownie wycięłam sobie kawałek skóry. Boli. Poszłam na konkurs z niemca no i miałam później ponad godzinę przerwy. Więc co. Z dziewczynami do naszej trenerki podbijamy, czy da nam piłkę. Więc sobie grałam z rozwalonym palcem. Wracając ze szkoły, kiedy chowałam rower walnęłam się z całej pety głową w rurkę. Okej... Wysłał mnie tata do Praktikera. Miałam mało czasu więc się śpieszyłam i oczywiście nie kontrolowałam siły z jaką zaciskam ręce na kierownicy. Dzięki temu gdy je od tej kierownicy oderwałam, palec pulsował bólem. Szybki powrót do domu i znowu ta sama historia. Późnej chwila żeby się przebrać i na busa, który oczywiście się spóźnił. wysiadłam przystanek za wcześnie, więc jeszcze musiałam podbiec. W ramach tego biegu źle stanęłam przez co na początku myślałam, że skręciłam kostkę, jak po chwili się okazało udało mi się ją tylko nadwyrężyć. Potem kolejny ból. Ale tym razem wewnętrzno- sercowy. Pojechałam zawieźć rzeczy ojcu i poprosiłam mensza, aby mnie doprowadził do końca, bo ja okolicy tamtejszego miejsca nie znam. Wysiadam z busa. Czeka oczywiście mój monsz i.... bezosobowa istota. Pierwsza myśl? Co ona tu robi, miała być na koszykówce. Ale fajnie! Chwilę potem kolejna rana. Oczywiście odsunęła się. W sercu sztylet, w brzuchu miecz. Bolało bardziej niż kostka, bardziej niż palec.
Co chwilę ból. Tworzony przeze mnie. Tworzony przez innych. Chyba moim życiem na razie będzie rządził ten ból. A to dopiero początek tego tygodnia. Dopiero początek....
Co chwilę ból. Tworzony przeze mnie. Tworzony przez innych. Chyba moim życiem na razie będzie rządził ten ból. A to dopiero początek tego tygodnia. Dopiero początek....
sobota, 18 maja 2013
Dzień pełen emocji
Tytułem tego posta jest "dzień pełen emocji". Dokładnie tak wyglądał mój wczorajszy godzinowo, ale dzisiejszy odczuciowo dzień.
Wstałam grzecznie o 9. Godzinkę się rozbudzałam, a potem z babcią na spacerek. Ponieważ były dni otwarte w szkole muzycznej pojechałam tam, aby zobaczyć się z dawnymi nauczycielami i trochę rozerwać. Zabawa była przednia. Wróciła do domu i zaczęłam się przygotowywać na oazę. Spotkanie ogólne miał ksiądz, ale takie głębokie. Już dawno takiego spotkania nie przeżyłam. Było ono o Duchu Świętym. Następnie spotkanie grupowe, również o tym temacie. Tuż po oazie sprężyłam się aby zdążyć na spotkanie z dziewczynami z drużyny w herbaciarni.
Było tam zarąbiście. Pomimo, że dwie dziewczyny się wykruszyły i została nas tylko trójka. Bania była na całego. Szisza i mate IQ oraz nasza trójka to była niebezpieczna mieszanka. Co myśmy tam robiły... sweet focie, tańce, a Ewe jeszcze fikołki ;D Zabawa na całego. Strasznie się ciesze że tam z nimi byłam. To było coś wspaniałego.
Prosto z herbaciarni pojechałam na czuwanie do parafii, w której uczęszczam na oazę. Była to kolejna genialna decyzja tego dnia. Bardzo się cieszę, że tam dotarłam. Trzy godziny modlitwy i czwarta godzina mszy. Pewnie dla nie których z was było by to nudne. Tyle siedzieć w ławce i klęczeć i się modlić... Ale to nie do końca tak wyglądało. Na początku były świadectwa i konferencja. Potem trochę śpiewów i modlitwa. Najbardziej jednak przeżyłam adorację. Autentycznie się na niej poryczałam. Powiedziałam wtedy wszystko, co mi leżało na sercu. Niczego nie ukrywałam. Nie było po co. Klęczałam i płakałam. Nareszcie sobie na to pozwoliłam. W trakcie tej modlitwy przedstawiłam również mój problem. I otrzymałam odpowiedź. Ba! Otrzymałam również niesamowitą pomoc. Słowa, które nie wiedziałam jak ułożyć same zaczęły się formować. Ja je tylko przelewałam na papier. Pod ekoniec mszy w trakcie uwielbienia rozpierała mnie energia. Pomimo tego że byłam padnięta energia we mnie buzowała. Śpiewałam i śpiewałam, czego efektem jest to, że teraz prawie straciłam głos. Ale nie szkodzi. Za tamte chwile oddałabym naprawdę dużo. Obecnie już leże łóżku i myślę o spaniu. Dzisiejszy dzień mnie wykończył...
Wstałam grzecznie o 9. Godzinkę się rozbudzałam, a potem z babcią na spacerek. Ponieważ były dni otwarte w szkole muzycznej pojechałam tam, aby zobaczyć się z dawnymi nauczycielami i trochę rozerwać. Zabawa była przednia. Wróciła do domu i zaczęłam się przygotowywać na oazę. Spotkanie ogólne miał ksiądz, ale takie głębokie. Już dawno takiego spotkania nie przeżyłam. Było ono o Duchu Świętym. Następnie spotkanie grupowe, również o tym temacie. Tuż po oazie sprężyłam się aby zdążyć na spotkanie z dziewczynami z drużyny w herbaciarni.
Było tam zarąbiście. Pomimo, że dwie dziewczyny się wykruszyły i została nas tylko trójka. Bania była na całego. Szisza i mate IQ oraz nasza trójka to była niebezpieczna mieszanka. Co myśmy tam robiły... sweet focie, tańce, a Ewe jeszcze fikołki ;D Zabawa na całego. Strasznie się ciesze że tam z nimi byłam. To było coś wspaniałego.
Prosto z herbaciarni pojechałam na czuwanie do parafii, w której uczęszczam na oazę. Była to kolejna genialna decyzja tego dnia. Bardzo się cieszę, że tam dotarłam. Trzy godziny modlitwy i czwarta godzina mszy. Pewnie dla nie których z was było by to nudne. Tyle siedzieć w ławce i klęczeć i się modlić... Ale to nie do końca tak wyglądało. Na początku były świadectwa i konferencja. Potem trochę śpiewów i modlitwa. Najbardziej jednak przeżyłam adorację. Autentycznie się na niej poryczałam. Powiedziałam wtedy wszystko, co mi leżało na sercu. Niczego nie ukrywałam. Nie było po co. Klęczałam i płakałam. Nareszcie sobie na to pozwoliłam. W trakcie tej modlitwy przedstawiłam również mój problem. I otrzymałam odpowiedź. Ba! Otrzymałam również niesamowitą pomoc. Słowa, które nie wiedziałam jak ułożyć same zaczęły się formować. Ja je tylko przelewałam na papier. Pod ekoniec mszy w trakcie uwielbienia rozpierała mnie energia. Pomimo tego że byłam padnięta energia we mnie buzowała. Śpiewałam i śpiewałam, czego efektem jest to, że teraz prawie straciłam głos. Ale nie szkodzi. Za tamte chwile oddałabym naprawdę dużo. Obecnie już leże łóżku i myślę o spaniu. Dzisiejszy dzień mnie wykończył...
piątek, 17 maja 2013
Ześlij deszcz, ześlij deszcz...
Gorąco, parno, duszno. Niechże wreszcie zacznie lać, grzmieć... Cokolwiek! Mam po prostu dość. Jutro sobota. Oaza, spotkanie z dziewczynami w herbaciarni. Nareszcie :) Może uda mi się choć odrobinę wyspać. Może... Nie wiem.
czwartek, 16 maja 2013
Ufff
:)
Wyjaśniło się. Na szczęście. I w sumie nie było powodów do paniki.
Nadal padnięta. W domu mnie prawie cały dzień nie było. Po lekcjach uzupełnić matę, potem do muzyka sister zawieść nuty. Następnie 15 min w domu i z spotkanie z Menszem. Tak zwanie padam na ryj. A gdzie koniec dnia. Gdzie nauka, ogarnięcie domu? Jutro znowu na pierwszą lekcję i do tego to dodatkowa mata. Nie mam pojęcia, jak wstanę. Kolejny dzień na paracetamolu, bo głowa mi nawa jak tylko może. Zero sił, a tyle roboty. Jeszcze do tego sprawdzian z bioli. Nie chce się ktoś zamienić? Oczywiście ktoś, kto ma wolne. Mrrrr... Łóżeczko...
Wyjaśniło się. Na szczęście. I w sumie nie było powodów do paniki.
Nadal padnięta. W domu mnie prawie cały dzień nie było. Po lekcjach uzupełnić matę, potem do muzyka sister zawieść nuty. Następnie 15 min w domu i z spotkanie z Menszem. Tak zwanie padam na ryj. A gdzie koniec dnia. Gdzie nauka, ogarnięcie domu? Jutro znowu na pierwszą lekcję i do tego to dodatkowa mata. Nie mam pojęcia, jak wstanę. Kolejny dzień na paracetamolu, bo głowa mi nawa jak tylko może. Zero sił, a tyle roboty. Jeszcze do tego sprawdzian z bioli. Nie chce się ktoś zamienić? Oczywiście ktoś, kto ma wolne. Mrrrr... Łóżeczko...
środa, 15 maja 2013
Nie wiem...
Hejka
Mam problem. Nie wiem co myśleć. Chyba znowu zaczynam panikować. Jestem do tego przemęczona. Z wyspania się nici. Dzisiaj moje koleżanki powiedziały mi, że widziały go na mieście z inną dziewczyną. Szedł z nią za rękę. Nie wiem co mam o tym myśleć. Do cholery, kocham go! Nie chcę sobie odpuścić! W niedzielę stwierdził, że wszystko co mi pisał było prawdą, ale teraz zachowuje się, tak jakby nie było! Nie wiem! Nie wiem! Nie wiem! A zmęczenie i zakwasy wcale nie pomagają. Zaczynam tracić chęć do życia. Mam nadzieję, że gdy się go zapytam, odpowie mi szczerze. Kocham go... Ale czy miłość moja do niego jeszcze ma sens?
Mam problem. Nie wiem co myśleć. Chyba znowu zaczynam panikować. Jestem do tego przemęczona. Z wyspania się nici. Dzisiaj moje koleżanki powiedziały mi, że widziały go na mieście z inną dziewczyną. Szedł z nią za rękę. Nie wiem co mam o tym myśleć. Do cholery, kocham go! Nie chcę sobie odpuścić! W niedzielę stwierdził, że wszystko co mi pisał było prawdą, ale teraz zachowuje się, tak jakby nie było! Nie wiem! Nie wiem! Nie wiem! A zmęczenie i zakwasy wcale nie pomagają. Zaczynam tracić chęć do życia. Mam nadzieję, że gdy się go zapytam, odpowie mi szczerze. Kocham go... Ale czy miłość moja do niego jeszcze ma sens?
Moje serce jest jak ognia żar
Moje słowa są jak wiatru szept
Szkoda, że dopiero teraz wiem,
Że nie warto jest kochać za dwoje
wtorek, 14 maja 2013
Nuuuudy...
Elo :D
"Dzień jak co dzień, dzień pod dniu"Dokładnie tak to dzisiaj wyglądało. Owszem, nie rutyna, ale nic specjalnego. Trochę się po wkurzałam bo wczoraj wychowawczyni powiedziała nam że jest historia, na planie zastępstw było napisane że biologia, a dzisiaj okazało się że jednak religia. Pomieszanie z poplątaniem. W domu nudy jak diabli. Jedyną moją rozrywką jest męczenie się z moimi myślami i fakt, że muszę w końcu zdecydować o ważnej dla mnie rzeczy. Leszka w szkole nie było, więc nawet nie miałam z kim się powygłupiać, pogadać i pośmiać. A szkoda... Może za to jutro będzie :D
poniedziałek, 13 maja 2013
Marzenia a prawda
Witajcie ;)
Kolejny dzień dobiega końca. Zmęczenie daje się we znaki. A dzień, choć niby nie specjalny jednak taki jest. Rozmowa z mamą. Marzenia i przemyślenia. Z tego wszystkiego wyszło że chciałabym zacząć jeszcze raz. Ale tym razem od początku. Żeby Maciek się o mnie postarał. Żeby zabierał mnie na spacery, randki. Ale bez zbytniej bliskości. Gdzie najwyższym wyrazem uczuć by było przytulenie. Bez gg, bez esemesów. Może jedynie raz na jakiś czas krótka rozmowa telefoniczna. Za miast tego listy. Ale to chyba na razie tylko moje marzenia. I nic więcej. A rzeczywistość jest taka że jesteśmy przyjaciółmi.
Dobranoc lub dobrego dnia, w zależności o której godzinie to czytacie.
Kolejny dzień dobiega końca. Zmęczenie daje się we znaki. A dzień, choć niby nie specjalny jednak taki jest. Rozmowa z mamą. Marzenia i przemyślenia. Z tego wszystkiego wyszło że chciałabym zacząć jeszcze raz. Ale tym razem od początku. Żeby Maciek się o mnie postarał. Żeby zabierał mnie na spacery, randki. Ale bez zbytniej bliskości. Gdzie najwyższym wyrazem uczuć by było przytulenie. Bez gg, bez esemesów. Może jedynie raz na jakiś czas krótka rozmowa telefoniczna. Za miast tego listy. Ale to chyba na razie tylko moje marzenia. I nic więcej. A rzeczywistość jest taka że jesteśmy przyjaciółmi.
Dobranoc lub dobrego dnia, w zależności o której godzinie to czytacie.
niedziela, 12 maja 2013
Co dalej?
Co mam zrobić dalej? Mogę tu pisać. Pisać o moich marzeniach, o moich chęciach. O tym co mnie boli, o tym dlaczego jest mi przykro. Tak po prawdzie mam ochotę aż na dwie rzeczy. Przytulić się do Maćka i go pocałować. Przytulić i poczuć się znowu kimś. Poczuć się znowu bezpiecznie, poczuć, że jestem chciana. Pocałować i poczuć, że jestem kochana. Że jestem kochana za to kim jestem i za to jaka jestem. Za to że jestem.
Czasami wolę być zupełnie sam
Niezdarnie tańczyć na granicy zła
I nawet stoczyć się na samo dno
Czasami wolę to niż czułość waszych obcych rąk
Posiadam wiarę w niemożliwą moc
Potrafię jeśli chcę rozświetlić mrok
Mogę poruszyć was na kilka chwil
Tylko zrozumcie kiedy zechcę sobą być
End
Hej
Co mam Wam napisać. Spieprzyło się wszystko, w co wierzyłam, w co wkładałam serce. Zostałam sama. Teoretycznie pierwszy raz, ale czuję się jakby to był kolejny. Bo w sumie jest. Kolejny raz ludzie, których kochałam odeszli. Aisha, Julia, a teraz i Maciek.
Tak ma być lepiej. Może tak. Może na dłuższą metę. Ale obecnie to krzywdzi. Ból? Radzę sobie. Odpycham go. Stwierdzam, że sobie może istnieć na granicy świadomości, gdzie nie robi aż takich dużych szkód. Gorzej z brakiem. Brakiem osoby, której ufałam, którą kochałam, przy której czułam się dobrze. Nie, źle. Tak jest nadal. Tylko że teraz nie mogę sobie pozwolić na okazywanie tego. Muszę się nauczyć to tłumić w sobie. Żyć z tym. Znowu żyję, jakbym nie żyła. Kolory zniknęły. Zniknęła cała radość, oprócz czystego spontana. Jutro do szkoły. Trzeba opanować łzy i smutek. Trzeba nauczyć się z tym żyć. Najtrudniej mi będzie znowu na niego spojrzeć. Spojrzeć i nie przypomnieć sobie znowu tych wspaniałych chwil. Tego bezpieczeństwa. Tych pocałunków. Tej radości. Ale nie mogę. Muszę odrzucić jedną z najwspanialszych części mojego życia. Może nie powinnam. ale nie potrafię inaczej, jak spróbować o tym zapomnieć. Przynajmniej na razie. Może kiedyś będzie lepiej.
Mamy być przyjaciółmi. Pytanie, czy ja potrafię. Kocham go. I nie wiem, czy dam radę być tylko przyjaciółką. Wybaczyć już mu wybaczyłam. Nie potrafię inaczej.
Co mam Wam napisać. Spieprzyło się wszystko, w co wierzyłam, w co wkładałam serce. Zostałam sama. Teoretycznie pierwszy raz, ale czuję się jakby to był kolejny. Bo w sumie jest. Kolejny raz ludzie, których kochałam odeszli. Aisha, Julia, a teraz i Maciek.
Tak ma być lepiej. Może tak. Może na dłuższą metę. Ale obecnie to krzywdzi. Ból? Radzę sobie. Odpycham go. Stwierdzam, że sobie może istnieć na granicy świadomości, gdzie nie robi aż takich dużych szkód. Gorzej z brakiem. Brakiem osoby, której ufałam, którą kochałam, przy której czułam się dobrze. Nie, źle. Tak jest nadal. Tylko że teraz nie mogę sobie pozwolić na okazywanie tego. Muszę się nauczyć to tłumić w sobie. Żyć z tym. Znowu żyję, jakbym nie żyła. Kolory zniknęły. Zniknęła cała radość, oprócz czystego spontana. Jutro do szkoły. Trzeba opanować łzy i smutek. Trzeba nauczyć się z tym żyć. Najtrudniej mi będzie znowu na niego spojrzeć. Spojrzeć i nie przypomnieć sobie znowu tych wspaniałych chwil. Tego bezpieczeństwa. Tych pocałunków. Tej radości. Ale nie mogę. Muszę odrzucić jedną z najwspanialszych części mojego życia. Może nie powinnam. ale nie potrafię inaczej, jak spróbować o tym zapomnieć. Przynajmniej na razie. Może kiedyś będzie lepiej.
Mamy być przyjaciółmi. Pytanie, czy ja potrafię. Kocham go. I nie wiem, czy dam radę być tylko przyjaciółką. Wybaczyć już mu wybaczyłam. Nie potrafię inaczej.
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje
Kor 13 5b-8aZ moją miłością jest tak samo. Nie potrafię się na niego złościć. Wszystko wyjaśnił. Kocham go i kochać będę. Może kiedyś się poukłada. Kiedyś. Na razie muszę się nauczyć znowu żyć sama.
Subskrybuj:
Posty (Atom)