Ile można. W domu bajzel, nie mieszkam w swoim pokoju. Naprawdę chyba mi się dzisiaj skończyła do tego wszystkiego cierpliwość. To już koniec i wiem o tym, ale to nie zmienia faktu, że mam ochotę siąść albo zająć się sobą i mieć to wszystko głęboko gdzieś. Przynieś, wynieś, pozamiataj, poskładaj, podaj. Po dwóch tygodniach można mieć tego serdecznie dość.
Obudziłam się rano. pierwsza rzecz którą usłyszałam jeszcze w łóżku - umyj podłogę w małym i w kuchni bo się nabrudziło, umyj szafkę z łazienki, umyj płyny z siatki, przygotuj komin do przeniesienia, zacznij znosić części z łóżka. Ja jadę do Praktikera, Obi, Scalaka, Metalowca, po chleb. Mama za chwilę jedzie do szkoły rodzenia. Tak miło się obudzić i usłyszeć "dzień dobry, ładny dziś mamy dzień!". Po prostu cudownie. Zrobiłam prawie wszystko. Południe - składanie łóżka.Milion pięćset zabawy z częściami. Igłami, tulejkami, drabinkami, nogami, śrubkami i całą resztą. Na domiar nudy trzeba było zamocować półki. Buchachachacha. Tu ta półka nie pasuje - rozwalenie połowy łóżka i skręcenie. Po złożeniu drugiego łóżka okazało się że to miała być tamta. Rozwalenie do połowy obydwu łóżek i skręcenie. Dość! Serdecznie dość!
Teraz. Śliczny wieczór. Na dworze ciemno, łóżka poskładane, brakuje tylko materaców, kołder i poduszek. "No, ale to nie koniec roboty. jak na dzisiaj to za mało. Jeszcze rzeczy trzeba przenieść." I szlag człowieka trafia. Pół dnia roboty i jeszcze nie dość. A rzeczy trzeba przeglądnąć itd. I spróbuj wytłumaczyć rodzicowi, że zrobisz to jutro, bo dzisiaj już nie masz siły. To taki rodzic pójdzie do tesco, wróci, zastanie cię grającą na oboju i powie, no, że może by tak zacząć coś robić, jakiś porządek a nie grac na oboju.... Badum cy. Dość........................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz