Dzisiejszy dzień był mega. Po prostu, szczerze mega. Trochę się wydarzyło, co mnie bardzo cieszy. No ale postarm się zacząć od początku i niczego nie pominąć. :)
Po wstaniu ciężkie mycie głowy w zlewie babci. Niestety remont łazienki nie pozwala na taki luksus jak prysznic, czy nawet w niektórych momentach zwyłe umycie głowy w umywalce. Szybki ogar i z babcią do kościoła na dzień chorych tz. Mszę Świętą z sakramentem namaszczenia chorych. Ksiądz miał piękne kazanie o ślubie. I to nie człowieka z człowiekiem, ale człowieka z Bogiem. Każda Msza święta i każdy sakrament, każda modlitwa i każde cierpienie jest zaślubieniem się z Bogiem. Obietnicą miłości, wierności i uczciwości ducha i serca. Nie zaślubieniem się z cierpieniem czy bulem, lecz właśnie z Bogiem. Później był dla mnie ciężki moment. Sakrament namaszczenia chorych. Na własnej skórze przekonałam się, jak ciężko jest obalić stereotyp. Dokładnie stereotyp "ostatniego namaszczenia". To naprawdę potężna walka, którą można jednak wygrać. I ja wygrałam.
(...) Pojechałam na oazę. Nadal rozradowana i napełniona Duchem. Trafiłam akurat na spotkanie zabaw. Trochę wygłupów i śmiechu później zaczęły się spotkania w grupach. Okazuje się że moja grupa jest obecnie dwu osobowa - ja i moja animatorka. Ale wydaje mi się, że to nawet lepiej. Bo potrafię się otworzyć. Po oazie szybki skok do c ch się przebrać i poprawić makijarz (tusz i korektor). Potem z moimi dziewczynkami na pizze, bo jedna z nich miała ostatnio urodziny. Zaczęło się niewinnie. Rozmowa o tym jak minął dzień, nasze wspomnienia z przed trzech lat. A skończyło się na........... Piwie. :D Jaki rodzaj, która lubi itd itd.
Jak można (chyba) wywnioskować było pozytywnie. Mam nadziejwę, że tych pozytywnych emocji starczy mi na długo. Niestety polscy siatkarze przegrali z Francją 3:1 ;(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz