Czekam i czekam i czekam. Z niecierpliwością, z może lekką obawą. Czekam aż napisze. Kolejny dzień ciszy, kolejny dzień oczekiwania. Chcę się spotkać. Niby się zobaczymy w niedzielę. Ale nie wiem ile czasu. I to na "agape". Więc prywatności, spokoju zero. Humor mi siadł. Nie istnieje. Zmęczenie, problemy znowu biorą górę. Prawie zero odpoczynku.
Dzisiejszy w-f wykończył. Pierwsza lekcja, rozgrzewka... Na sali gorąco a my mamy skakać, biegać... No ale cóż. Trzy lekcje przerwy i kolejne dwa wf, tym razem spędzone na grze. Drugi na siatkówce, a trzeci na badmintonie. Biegania w chole i jeszcze trochę. A ciągle upał. Potem powrót rowerem do domu i loooodowaty prysznic.
Teraz mnie czeka walka. Walka ze światem, walka z mamą. Walka ze samą sobą. Będzie ciężko. Tego jestem pewna. Ale czy mam inny wybór jak sobie dać radę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz