Jutro na ORAE. Cieszę się strasznie :D Może wreszcie chwilę odsapnę po tej całej szkole i galimatiasie emocjonalno-psychicznym. Może nawet stwierdzę że nie jest źle :o ale to przede mną. I coś czuję, że to będzie jedna z niewielu pozytywnych rzeczy.... Bo coś czuję, że zapowiada się... niezbyt ciekawie dalej.
Dzisiejszy dzień to dołowanie się, złoszczenie i mienie dość w jednym. Koleżanka z drużyny znowu nas wystawiła. Drugi raz. Przegrałyśmy 3:1. Ale nie jest źle. Grałyśmy. I to się naprawdę liczy. Ale za to teraz... Mam serdecznie dość. Pewnie za chwilę pójdę spać. Półtorej godziny gry prawie bez przerwy, godzinę wcześniej wf. I moje ciało odmawia posłuszeństwa. Jeszcze ojciec mnie wysyła do sklepu.... :/
Jutro akademia 11 listopada. Znowu wstanę o 7. Może mnie rodzice zwolnią z ostatniej lekcji, żebym się wyrobiła. Potem cały weekend wczesnego wstawania i wtorek do szkoły. W ramach nudy we wtorek jeszcze jest kolejny mecz. Będę idealnym przykładem zombie. No ale cóż. Trzeba jakoś żyć. Może się kiedyś wszystko ułoży...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz