Szósty dzień jak rekolekcyjny co dzień. Jedna mała różnica - zaczynały się tajemnice bolesne. Niby aż tyle się nie działo, ale jednak. Trochę poważniejsze tematy, konferencje. O 15 codziennie Koronka do Bożego Miłosierdzia i po modlitwie wieczornej Silentium Sacrum. Tak po prawdzie dopiero wtedy rekolekcje nabrały charakteru. Choć trzeba było niekiedy interweniować, jak dziewczyny w czasie Silentium zachowywały się za głośno, ale :) Więc dzień trochę inaczej wyglądał, ale nie były to aż tak duże zmiany :)
Niedziela! Dzień Pański! I Nasza oaza miała oprawę muzyczno-liturgiczną Mszy :D Więc z samego rana szkoła śpiewu aby jakoś to brzmiało. Potem chyba Namiot Spotkania i Msza. Nie powiem, wyszło całkiem, całkiem :) Jak na to, że znaliśmy się tydzień, każdy miał prawie że inny głos, a męska część naszego "chórku" służyła w całości przy Ołtarzu, to wyszło wręcz genialnie. Dalej dało się poznać że to niedziela tylko po tym, że mieliśmy dłuższą przerwę poobiednią. Jednak najlepsze zdarzyło się wieczorem. Kiedy leżałam w łóżku, czytałam księgę Izajasza. Ksiądz przyszedł, zgasił światło (które oczywiście po chwili zostało znowu zapalone), dziewczyny się troszeczkę bardziej przyciszyły. Ja odłożyłam Pismo Święte, ułożyłam się wygodnie na kocyku i zaczęłam wspominać. Co było. Jak to wyglądało. Jak ja się czułam. Co przeżywałam. Po głowie chodziła mi piosenka, teraz nie wiem jaka, ale było tam, że Bóg jest mocny i/albo wielki. W trakcie tego "filmu" wspomnień zaczęłam się modlić. Oddałam to. Oddałam wszystko Bogu. Aby to wziął, przemieniał, zmieniał. Aby wziął moje serce i uzdrowił je. I tak też zrobił. Miałam w pewnym momencie taką przerwę. Lecz ona nie trwała dłużej niż minutę. Potem znowu zaczęłam płakać. Ale tym razem w tym płaczu była też ulga. Niesamowita, nie wypowiedziana ulga ale i dziękczynienie. Poczułam, że jestem wolna. Że tej rany już nie ma. Jest blizna, bardzo wypukła, jest jeszcze lekki ból, ale mogę z nim żyć. Funkcjonować. Poczułam, że się znowu otwarłam na miłość, która wypływa ze mnie, i która do mnie przypływa. To było i jest wspaniałe uczucie. I za to chwała Panu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz