Nom cóż. Po Bożym Narodzeniu wszyscy byliśmy zmęczeni. No bo jak nie? Zabawa daje w kość. Późna modlitwa wieczorna i kąpiel też. Wiec niezbyt chętnie podniosłam się rano z łóżka no ale trzeba się było ogarnąć. Jeszcze wieczorem nie zmazałam makijażu wiec rano już musiałam. Codzienny problem z wyborem ciuchów. I typowy plan dnia. Niestety dokładnie nie określę co kiedy było, bo czas się zlewał.
Poranek był krótki. Szybki ogar, krótka rozgrzewka, modlitwa i śniadanie. Animatorzy przejęli dyżur zmywający i kazali nam się spakować. Określili jak mamy się ubrać, co na pewno zabrać i dali nam na to pół godziny czasu. O wyznaczonym czasie wszyscy zebraliśmy się przed budynkiem i podzieliliśmy się na grupy do aut. Ja trafiłam do auta z Patrycją, drugą Patrycją i muzyczną Weroniką, a autem kierował diakon. Po pół godzinnej jeździe dotarliśmy do celu naszej podróży-Cieszyna. Wyruszyliśmy do kościoła na Namiot Spotkania i Mszę. Tuż przed Mszą była krótka szkoła śpiewu, na której dowiedziałam się co będę grała, bo Wera poprosiła abym wzięła flet. Po skończonej Eucharystii była krótka historia owego kościoła i zwiedzanie. Tuż po Mszy skoczyłam do księgarni i kupiłam sobie moje własne Pismo Święte. Poszliśmy na zamek, byłam na wieży, która była okropna, bo miała bardzo wąskie, strome schodki, a ja byłam w moich ukochanych glanach... Nie wiem ile razy w trakcie wchodzenia i schodzenia dał mi się we znaki lęk wysokości i myślałam że zlecę, ale na szczęście u góry się czułam dobrze. Po zwiedzaniu wieży poszliśmy dalej. Do „wnętrza” banknotu 20 złotowego. Jak to możliwe? Jeśli się weźmie taki banknot i popatrzy na jego tył, to w lewym dolnym rogu widnieje rotunda. Byłam w jej środku. Dlatego byłam w środku owego banknotu. Dziwnie tam było... Zimno, ciemno i jeszcze echo... Ale przeżyłam :-) dalej podążyliśmy na rynek, gdzie dostaliśmy dwie godziny czasu wolnego. Spędziłam ten czas z Adamem. Byliśmy w księgarni, w zwykłym sklepie, potem usiedliśmy w kafejce połączonej z sklepem i rozmawialiśmy. Gdy zebraliśmy się wszyscy poszliśmy na granicę. Mieliśmy trochę śmiechu, bo ci, którzy chcieli mogli być w dwóch miejscach naraz. Ja oczywiście skorzystałam z tej szansy i byłam równocześnie w Polsce i Czechach :-D Po tym poszliśmy jeszcze do słynnej studni i wróciliśmy do ośrodka. Wszyscy zmęczeni, ale żywi :-P
Z kolejnych ciekawostek o mojej oazie - trzy na cztery animki były zaręczone, a jedna para narzeczonych była u nas na turnusie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz