poniedziałek, 9 grudnia 2013

Życie

Żyję żeby żyć, nie żeby Żyć. Moje życie to chyba ostatnio jedno wielkie pasmo katastrof. Różnorakiego rodzaju. Począwszy od osobistych porażek-zdradzania samej siebie i danego sobie słowa, poprzez katastrofy w odniesieniu do innych-tracenie umiejętności ufania, przez te katastrofy większej osobisto-ludzkiej miary-nadal nie dotarłam do konfesjonału i póki co się nie zapowiada, poprzez te, które działają na moją psychikę, ciało, samopoczucie, humor-choroba. Żyję, aby żyć, nie po to, aby Żyć. Znowu milion pięćset sto dziewięćset robót do wykonania, obowiązków do spełnienia, oczekiwań do zrealizowania. Brak wolnego dnia w tym tygodniu, aby czegoś nie było. Tu prowadzenie konkursu, tu doświadczenia, tu próby wbicia na spotkanie do bierzmowania, tam diakonia słowa, gdzieś tam jeszcze spotkanie, no i między czasie próbne gimbazjalne. Do tego fakt kataru lejącego się z nosa, kaszlu, który próbuje za mnie wcisnąć wszystkie siły i chęci oraz zleksza nawalającego gardła wcale nie pomaga. Życie życiu nie równe.

środa, 4 grudnia 2013

Roraty

Dzisiejsze studenckie roraty... Uwielbiam. Moglabym uczestniczyc w takich mszach. Ciemny kosciol. Na wpol pelny. Godzina dwudziesta. Zero elektrycznosci. Ciemnosc poza kosciolem. I gdyby nie bylo dachu moznaby zauwazyc powolutku, z przyblizeniem sie godziny dwudziestej, zapaljace sie coraz wiecej jasnych, zoltych punkcikow. Plomieni. Nie tylko serc, ale rowniez swiec i lampionow. Czysty zywiol napedzany parafina, pszczelim woskiem, olejem. Oltarz przyozdobiony tylko lampionami. Prezbiterium tonace w cieplym blasku ognia swiec. Niski, cieply glos proboszcza i mimo wszystko glosny glos ludu. Delikatny dzwiek organow. Czlowiek czuje sie... niesamowicie. Samo misterium nabiera innej barwy. Innej wymowy. I gdzies tam wsrod tych ludzi i swiec ty. Mala istotka o dziwo wnaszaca wiele do wspolnoty. Sama obecnoscia. To poczucie, ze jest sie potrzebnym, ze potrzebna jest ta twoja swieca rozswietlajaca mrok. Nieziemskie. Az mi tak milo i tkliwe...

wtorek, 3 grudnia 2013

Grzech

Prosty zarzut. Ostatnio nic nie dodajesz. A może już założyłaś tego drugiego, prywatnego bloga ? Nic nie dodaję. Bo po co? Ostatnio się sypie. I po co o tym pisać? Oddalam się od wszystkich, na których mi zależało. Dlaczego? Bo tak. Bo tracę wieź z kimś najważniejszym, albo kimś, kto powinien być najważniejszym w moim życiu. kto ustalał porządek mojego życia. A dlaczego, to proste. Bo nie mogę iść do spowiedzi. Bo brakuje mi żalu. I co chyba najbardziej przykre, przestaje mi brakować tej spowiedzi. Nawet nie wiem, jak bym miała się wyspowiadać. Proszę księdza przyszłam do spowiedzi, bez możności spowiedzi? Trochę bez sensu. Nie potrafię żałować czegoś, co po części przyczyniło się do umocnienia więzi. Do tego, że nie jestem aż tak wyobcowana, do tego, że jestem trochę bardziej normalna. Bo napiłam się wódki. Nie potrafię żałować tego, że mogłam się wyluzować. Że mogłam się trochę zabawić, po tym jaki ryczałam do telefonu. I to bez upicia się, bez jakiś odpałów. Zwykłe, kulturalne napicie się alkoholu. Coś złego? Niby tak. A to sprawiło, że moje wartości się zleksza zmieniły. Jestem zła? Czemu nie użyć dosadnego słowa. Wulgaryzmu. Przecież to nie koniec świata. Coś mi nie pasuje, popełniłam błąd? Co się stało. Lekkie kłamstwo i jest jak najbardziej ok. No i się sypie. A ja nie mam odwagi ani siły iść do tego pana w "czarnej sukience". Nie mam siły znowu zacząć od nowa, bo przecież jest mi dobrze, jak jest. Nie trzeba się przejmować szczerością ani niczym. Jedynie szkoda, że się oddalam od tych, przy których chcę być blisko. Ale ile razy ja mam o to walczyć? Dlaczego oni nie mogą zawalczyć o mnie? Dlaczego ja mam się poświęcać po raz n-ty?